Mówi się, że dzieci przewracają Świat do góry nogami. I tak i nie. Nie lubię negatywnego wydźwięku jakie niesie to stwierdzenie. Wywracają go owszem, ale w pozytywnym aspekcie. Otwierają nam oczy na Świat, uczą nas poznawać go od nowa. Uczą nas doceniać to co mamy.
Co jeszcze?
Wraz z pojawieniem się dzieci zmieniają się nasze priorytety, zmienia się to, jak wygląda nasze codzienne życie. Zmienia się to, jak organizujemy swój czas. I zmieniają się też ludzie z którymi czas ten spędzamy.
Wiele osób uważa, że „dzieciaci” nie mają już życia towarzyskiego, że teraz już tylko pieluszki, mleko i spacerki... Po co ich zapraszać na imprezę / kolację / spotkanie skoro pewnie nie przyjdą „bo mają dzieci”? Bo i tak będą się źle bawić „bo mają dzieci... a one pewnie będą marudne” albo „i tak nie będą mieli ich z kim zostawić”. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylą. Z dziećmi też można aktywnie żyć, można świetnie się bawić, można odwiedzać wiele miejsc, podróżować. Można spędzać wspólnie czas nie zajmując się tylko kredkami i bajkami, można być sobą. Z dziećmi jest inaczej, to fakt. Ale to nie znaczy, że jest źle. Jest na prawdę super! Bywają owszem cięższe momenty, ale hej... kto ich nie ma?
Prawda jest taka, że odkąd mamy dzieci mam wrażenie, że częściej wychodzimy na miasto, częściej spotykamy się z ludźmi. Da się! Wymaga to czasem niezłej organizacji, ale dla końcowego efektu warto. Dzieci uczą się świata, zachowania w nowych miejscach, poznają ludzi. A my? My utwierdzamy się w przekonaniu, że dzieci to nie koniec świata. To początek. To przeżywanie wszystkiego na nowo, przeżywanie głębiej.
I wiecie co najbardziej kocham w tej nowej rzeczywistości? To czas, jaki spędzamy z naszymi przyjaciółmi.
Wspaniały czas spędzony z bliskimi osobami też jest świetnym pretekstem do szaleństwa w kuchni. Wspólne gotowanie zbliża. To w kuchni najlepiej się plotkuje, rozmawia na wszelakie tematy, to w kuchni moim zdaniem jest serce domu.
Wspólne posiłki są czymś, co kocham celebrować. Uwielbiam ten magiczny czas, kiedy nikomu się nie spieszy, kiedy można nie tylko „zjeść” ale i nacieszyć oko pięknie wyglądającymi potrawami, porozmawiać, po prostu być razem.
Nie ukrywam też, że takie spotkania są dla mnie niczym baterie, które pozwalają mi funkcjonować przez najbliższy czas. Są jak zastrzyk pozytywnej energii, niesamowicie przecież potrzebnej przy dwójce rozbrykanych maluchów :) Ten czas pomaga mi się zregenerować, zapomnieć o problemach, zobaczyć że blisko siebie mamy mnóstwo niesamowitych i dobrych ludzi na których zawsze możemy liczyć.
Kochani Przyjaciele! Dziękuje Wam wszystkim i każdemu z osobna za to, że jesteście. Za każdą minutę, za każdy uśmiech. Za wspólny czas. Za wszystko.
Pięknie to ujęłaś! Z dziećmi wszystko się da, trzeba tylko chcieć :D
OdpowiedzUsuńNaszczeście nasze dzieciaki sie polubiły wiec na obiady będziemy wpadać :)
OdpowiedzUsuń