piątek, 30 stycznia 2015

Chustowy, błogi sen.

Kiedy patrzę w dół widzę Ciebie. Wtuloną we mnie i w swojego ukochanego misia.
Widzę pięknie zamknięte oczy. Widzę spokój, ciepło i miłość.
Kocham ten widok. Zbieram te momenty niczym obrazy i zapisuje je mocno w mojej głowie. Wracam do nich często - jak nic potrafią poprawić humor. Póki mam jeszcze możliwość takiej bliskości z dziećmi to czerpie z niej garściami.


Dzieci, jak chyba każdy człowiek, lubią być blisko i potrzebują tej bliskości. Szczególnie w cięższych okresach - takich jak skoki rozwojowe, nowe doznania, choroba czy wyrzynające się zęby.
Zresztą nie oszukujmy się - maluszki każdego dnia odkrywają coś nowego. Rzeczy, które są dla nas oczywiste dla nich są nowością. Są czymś, co trzeba przyjąć, przetworzyć. Bliskość wspiera rozwój przez to, że pomaga dzieciom się wyciszyć, skupić czy też zregenerować.

W momentach gdy sen nie przychodzi sam, staramy się mu pomóc. Wtedy do akcji wkracza chusta. Ten kawałek materiału który scala nas i sprawia, że nasze serca biją obok siebie. Kołysząc się, tuląc i dając ciepło swojemu dziecku pomagamy mu uspokoić się i rozluźnić. Sama też jestem o niebo spokojniejsza gdy widzę, że mojemu dziecku jest dobrze i że dostaje odpowiedź na swoją potrzebę bliskości. Tak samo jak i moje córki wyciszam się wtedy, zupełnie jak bym odcinała się od zmartwień i problemów. Jesteśmy tylko my. Razem. Tu i teraz. I razem ładujemy swoje baterie na kolejny, wspaniały dzień.

Nie martwię się ani przez chwilę tym, że moje dziecko przyzwyczai się do takiego zasypiania. Nie czuje się też psychicznie uwiązana (choć fizycznie jestem z racji omotania całkiem sporym kawałkiem materiały;)). Skoro maluch potrzebuje bliskości i przytulenia nie wyobrażam sobie tego nie dać. Nie chciałabym słuchać płaczu czy też trenować własnego dziecka aby usypiało samodzielnie. Czasem i ja miewam gorsze wieczory. Takie, gdy jest mi smutno i potrzebuje po prostu się przytulić. Naturalnym jest dla mnie to, że wtedy dostaje ciepło i wsparcie od męża. Nie chciałabym wtedy być sama w ciemnym pokoju, bez przytulenia, bez reakcji ma moje potrzeby. Następnym razem pewnie zaszyłabym się w pokoju aby z nikim nie dzielić się moimi smutkami bo wiedziałabym, że nikogo one nie interesują.
Dzieci wypłakiwane zwykle po kilku nocach przestają płakać. I to nie dlatego, że magiczną "metodą" nauczyły się nagle samodzielności, tylko dlatego, że przyzwyczaiły się że nie mogą liczyć na swoich najbliższych. Bywa, że budzą się w nocy ale i tego nie sygnalizują - po prostu patrzą się bez emocji w sufit czy ścianę do momentu aż znów przyjdzie sen. Tego nigdy nie chciałabym ani dla swoich dzieci ani dla siebie.

Czas mija za szybko. To, co dajemy dzieciom teraz wpłynie na to jakie będą one w przyszłości. Odpowiadajmy na ich potrzeby aby czuły się kochane i rozumiane. Aby pomóc im stać się empatycznymi ludźmi. Przytulajmy je i dawajmy im mnóstwo ciepła i atencji skoro sami od osób sobie bliskich też tego oczekujemy.

Dobranoc. Ładujcie bliskościowe baterie.

Makaron z jarmużem, orzechami i czerwonym pesto

Poprzednie jarmużowe danie niezwykle mi posmakowało. Żeby nie dać się monotonii delikatnie je zmodyfikowałam. Tym razem oliwę zastąpiłam olejem z prażonych orzechów aby nadać całości ciekawego posmaku. Zamiast delikatnego bakłażana mamy tym razem wyraziste, czerwone pesto. 
Do tego co i rusz trafiamy na aromatyczne, kruche i pełne smaku prażone orzechy. Pycha!

Makaron z jarmużem, orzechami i czerwonym pesto


SKŁADNIKI:
150 g jarmużu
4 łyżki lub duża garść pokruszonych orzechów (użyłam kilku włoskich, nerkowców, brazylijskich i migdałów)
5 łyżek oliwy z oliwek
szczypta soli
3 łyżki czerwonego pesto*
150 g makaronu
parmezan
świeżo mielony pieprz

PRZYGOTOWANIE:
Makaron gotujemy al dente i po ugotowaniu odcedzamy.
Na dużej patelni z grubym dnem prażymy orzechy i odkładamy na miseczkę. Wylewamy na patelnię olej z prażonych orzechów. Umyty i odsączony jarmuż pozbawiamy grubych łodyg i rozrywamy na drobniejsze kawałki po czym wrzucamy na patelnie, solimy i trzymamy na średnim ogniu max 5 minut co chwilę mieszając.
Do jarmużu dodajemy na patelnie orzechy. Dokładnie mieszamy i dodajemy odcedzony makaron. Mieszamy raz jeszcze, trzymamy na małym ogniu jeszcze przez chwilkę  i podajemy z czerwonym pesto, parmezanem i świeżo mielonym pieprzem.
*Jeżeli nie macie w domu czerwonego pesto możecie je szybko zrobić miksując w blenderze garść nerkowców, kilka pomidorów suszonych oraz kawałek sera parmezan. Do całości dodajecie oliwę z oliwek.


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Jarmuż z grillowanym bakłażanem, słonecznikiem i makaronem

To danie bardzo szybkie, bardzo zdrowe i bardzo sycące. Dodane do niego uprażone pestki słonecznika dodają całości fajnego charakteru. 

Jarmuż z grillowanym bakłażanem, słonecznikiem i makaronem


SKŁADNIKI:
150 g jarmużu
1 mały bakłażan
2 ząbki czosnku
3 łyżki nasion słonecznika
5 łyżek oliwy z oliwek
szczypta soli
150 g makaronu

PRZYGOTOWANIE:
Bakłażana kroimy w grube plastry, grillujemy i kroimy w kostkę.
Makaron gotujemy al dente i po ugotowaniu odcedzamy.
Na dużej patelni z grubym dnem prażymy nasiona słonecznika i odkładamy na miseczkę. Wylewamy na patelnię oliwę i po jej podgrzaniu dodajemy do niej cienko pokrojone dwa ząbki czosnku. Umyty i odsączony jarmuż pozbawiamy grubych łodyg i rozrywamy na drobniejsze kawałki po czym wrzucamy na patelnie, solimy i trzymamy na średnim ogniu max 5 minut co chwilę mieszając.
Do jarmużu dodajemy na patelnie nasiona słonecznika i pokrojonego bakłażana. Dokładnie mieszamy i dodajemy odcedzony makaron. Mieszamy raz jeszcze, trzymamy na małym ogniu jeszcze przez chwilkę  i podajemy.




sobota, 24 stycznia 2015

Szybka surówka z cykorii z daktylami

Jeśli szukacie pomysłu na ciekawy dodatek do obiadu polecam Wam surówkę z cykorii. Ale nie taką banalną, ale z dodatkiem daktyli. Cykoria jest chrupka i wyrazista a daktyle nieziemsko słodkie. Połączone sosem jogurtowo-miodowym tworzą całość idealną. 


Szybka surówka z cykorii z daktylami


SKŁADNIKI:
2 duże cykorie
garść daktyli (koło 8-10 sztuk)
4 łyżki gęstego jogurtu naturalnego (polecam grecki)
1,5 łyżki miodu
2 łyżki soku z cytryny

PRZYGOTOWANIE:
Cykorie kroimy w cienkie półplasterki. Daktyle siekamy na drobną kostkę. Miód lekko podgrzewamy aby go rozpuścić. Dodajemy do niego sos z cytryny i jogurt i dokładnie mieszamy. Wszystkie składniki łączymy w miseczce.




wtorek, 20 stycznia 2015

Wiem lepiej, czego potrzebuje Twoje dziecko - o reakcjach na chustonoszenie

Moment w którym informujemy otoczenie o ciąży lub narodzeniu się dziecka nie wiadomo czemu jest momentem w którym inni czują przyzwolenie (a czasem nawet obowiązek) aby ingerować w nasze życie i nasze rodzicielskie decyzje. Wiedzą lepiej czego potrzebujemy my i czego potrzebuje nasze dziecko. Zawsze zadziwiało mnie to z jaką pewnością obca osoba informowała mnie, co i kiedy moje dziecko powinno w danej chwili zjeść lub co na pewno chciałoby mi powiedzieć gdyby tylko mogło.

Jeszcze chwila i miną 3 lata naszej chustowej przygody. Piękny czas i dużo wspaniałych i ciepłych wspomnień. Chusty dodały do naszego wspólnego życia niezwykłą dawkę bliskości, wygody, piękna i po prostu pasji. Dały mi też okazję do spotkania się z całą gamą przeróżnych reakcji ludzi na widok rodzica z maluchem w chuście.

Jeśli tylko któraś z córek śpi w chuście, rozgląda się z zainteresowaniem lub wyjmuje z chusty rączki aby sięgnąć po coś ciekawego - wszystko jest super. Słyszymy jak to fajnie i miło mieć dziecko tak blisko siebie, pokazywać świat ze swojej perspektywy. Ludzie czasem głaszczą lub łapią maluchy za stópki jednocześnie pieszczotliwie mówiąc "Oj, dobrze Ci tam, prawda?". Inni podejdą i zaczną rozmowę popchnięci ciekawością tego o co tak na prawdę w tym noszeniu chodzi. Niektórzy po prostu uśmiechają się porozumiewawczo. To takie miłe, codzienne akcenty.

Gorzej, gdy noszone dziecko ma gorszy dzień. Wiecie - taki gdy absolutnie wszystko jest na nie. Albo gdy ząbkuje i dostaje nagłych ataków płaczu z bólu lub też po prostu się zgrzało bo ubrane jest ciepło a weszło w chuście na 2 minuty do ciepłego sklepu. Są też momenty gdy dziecko na spacerze zgłodnieje lub potrzebuje przewinięcia, co też odpowiednio głośno manifestuje.
Wtedy już nie jest tak kolorowo. Wtedy zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej od rodzica o tym czego potrzebuje dziecko. Bo na pewno potrzebuje wszystkiego tylko nie "tej chusty".
-"Pani tak dusi to dziecko w tej chuście, to dlatego tak płacze"
-"Na pewno chce pobiegać a w tej chuście tak ciasno ma, niewygodnie, uwiera na pewno"
-"Szkoda tak to dziecko ściskać, ruszyć się nie może, biedne"
To tylko przykłady niektórych zdań jakie słyszałam od obcych. Niezwykle dziwi mnie to, że jak dziecko płacze w wózku to ludzie mówią ze "pewnie zmęczone / głodne / do przewinięcia" a przy chuście absolutnie każdy płacz zwalany jest na sam fakt noszenia malucha. To tak, jak by dziecko noszone miało tylko jedną potrzebę którą musi zaspokoić - ucieczkę z chusty. A to, że maluch płacze w chuście nie oznacza przecież koniecznie, że płacze z powodu chusty i noszenia.
Te słowa krytyki słyszane trzeci, ósmy, dwudziesty raz, mogą jednak młodego rodzica zacząć przekonywać do tego, że może faktycznie robi coś nie tak. Mogą niesłusznie zniechęcić do czegoś, co z założenia jest piękne i daje niezwykle fajne możliwości i bliskość z dzieckiem.
Wiem, że moje ząbkujące (i ciężko to znoszące) dziecko w chuście może i chwilami płacze ale ma mnie blisko i czuje się lepiej niż gdyby było płaczące w wózku i pozostawione bez mojego przytulenia.
Wiem, że gdy moje dziecko zgłodnieje i zacznie płakać to samo wyjęcie z chusty nie pomoże. To nie chusta jest problemem. To płacz jest sygnałem, ze czas wracać do domu na obiad.
Wiem, że gdy podczas spaceru obudzi się ze snu z płaczem to szybciej uspokoi się kołysząc w rytm moich kroków.
Dojrzałam do asertywności. Wiem, co jest dobre dla mnie i dla moich dzieci. Wiem jak słuchać i jak odpowiadać na ich potrzeby jednocześnie mając na uwadze swoje. Rozumiemy się bez słów, a na pewno bez słów osób z zewnątrz nie mających bladego pojęcia o tym dlaczego moje dziecko ma chwilowo gorszy humor.