Nie jestem ekspertem od wychowania dzieci i zapewne nigdy nie będę. Każdego dnia popełniam błędy i każdego dnia uczę się nowych rzeczy. Niemniej jednak te dwa lata pozwoliły mi wyrobić sobie zdanie na temat jak wyobrażam sobie rodzicielstwo.
Lubie słuchać zdania innych i cenie je sobie o ile nikt nie narzuca mi swoich racji za wszelką cenę. A niestety, istnieje taka jedna dziwna prawidłowość. Od momentu narodzin dziecka, a nawet już od chwili, gdy powiadomimy ludzi o ciąży, zjawia się tłum ludzi wraz ze swoimi złotymi myślami, poradami oraz z krytyką tego, czego jeszcze nie zdążyło się zrobić.
Nagle okazuje się, ze większość rzeczy robimy nie tak, źle, że powinniśmy inaczej wychowywać. Będę o tym pisać nie raz, bo to temat rzeka, studnia bez dnia i takie sytuacje to dosłownie kopalnia pomysłów na nowe wpisy.
Dziś o jednej z tych rzeczy, której nie akceptuje i nigdy nie zaakceptuje.
"No chodź Cię zabiorę, taka jesteś niegrzeczna to ja Cię wezmę..."
Te i podobne teksty słyszę ja, a raczej słyszy moja córka niemal codziennie podczas spaceru. Ot taka sytuacja: Idziemy, a tu nagle załamanie humoru i lekki bunt. Musimy się zatrzymać, porozmawiać. Próbuje wszystkich argumentów. Czasem taka rozmowa to nawet 20 minut. 20 minut stania w połowie drogi do sklepu, bo może jednak chce do domu, albo jednak znów 279027201 raz zmieniła zdanie. Staram się być cierpliwa, wiem, że choćbym stała te 20 minut to będzie dobrze, bo wyjaśnimy sobie pewne kwestie i pójdziemy dalej. Dziecko rozumie wiele, nawet taki niepozorny 2 latek. Rozmawiamy, widać lekką poprawę, młoda cały czas lekko szlocha ale jakby mniej a tu nagle podchodzi taka ciocia dobra rada i niemal łapie za rękę moje dziecko. "No taka niegrzeczna jesteś! No nieładnie! No chodź ze mną to mamie łatwiej będzie!"
Jezu Chryste.
Gotuje się we mnie, dosłownie.
Zawsze mówię od razu do córki "Nikt Cię nie zabierze, nie bój się" a osobę która wystrzela z tym tekstem upominam, żeby nie wcinała się skoro nie zna sytuacji i po prostu nas mija. Jak można tak się wcinać, po co? Że to niby dla żartu czy żeby pomóc? Co to za pomoc gdy potem przez resztę spaceru moja córka co chwile szlochając pyta "Ale nie zabierze Pani? Nie zabierze?"
I dlaczego ktoś nieznajomy jak widzi, że dziecko płacze od razu mówi "jesteś niegrzeczna"? Czy jak dziecko płacze, to jest od razu niegrzeczne?? Czy może jest po prostu dzieckiem które najzwyczajniej w świecie ma prawo płakać bo czasem brak mu słów na to, żeby określić to, co czuje i potrzebuje jakoś wyrazić siebie. Potrzebuje się wyciszyć, potrzebuje porozmawiać, przytulić się. Potrzebuje chwili czasu. A już na pewno nie obcej osoby która dla zabawy chce odciążyć rodzica udając,ze zaraz zabierze rozpłakanego i wystraszonego malca ze sobą.
Droga Pani, Szanowny Panie. Proszę zająć się sobą a nam pozwolić spokojnie porozmawiać.
A Ty, Kochanie, nie bój się. Nikt Cie nie zabierze.
takie sytuacje doprowadzają mnie do szału, jak można tak dzieci straszyć, ja zawszę mówię Anielce " Mamusia cię nikomu nie odda" i mocno przytulam. Normalnie powinni zrobić jakąś kampanię "Nie strasz mojego dziecka"
OdpowiedzUsuńJeśli będzie kiedyś tego typu kampania, to chętnie ją wesprę! Niektórym wydaje się, że są nieocenieni w swych interwencjach a osiągają odwrotny skutek do zamierzonego i jeszcze potrafią obrazić się, że zwraca im się uwagę, że źle robią.
Usuń