"Przecież to tylko parę metrów, no nie przesadzaj! Podwiozę Was". Nie, dziękuję. Nie ma fotelika dla dzieci- nie pojedziemy. Tak, nazwij mnie przewrażliwioną, bo ważne jest dla mnie bezpieczeństwo. Mów co chcesz, ja przynajmniej jestem spokojniejsza i mam czyste sumienie.
Szlabany się zamknęły. Panna M stoi jak wryta i z przejęciem ogląda przejeżdżające pociągi. Młodsza śpi. Ja rozglądam się wokół i trzymając starszą za rękę patrzę na stojące przed przejazdem auta. Co widzę? W trzech z nich są dzieci, małe dzieci w wieku 2 -5 lat. I w każdym z tych aut dziecko siedzi bez fotelika.
Zastanawiam się dlaczego. Czy na prawdę bezpieczeństwo nie jest ważne? Czy to jeden z tych szybkich wyjazdów, parę metrów, do sklepu? Przecież wypadki mają to do siebie, że mogą nas spotkać w każdej chwili, nawet te parę minut od domu. Czy warto ryzykować, oszczędzać czas na wkładaniu dziecka do fotelika, przypinaniu pasami?
"Bo on / ona tych pasów nie lubi, buntuje się i płacze".
To ja już wolę chwilę buntu ale moje ukochane dziecko mieć w jednym kawałku. Starszemu dziecku możemy wytłumaczyć, dlaczego to ważne.. nawet 2 latek zrozumie. U nas zasada jest prosta- póki dziecko jest poza fotelikiem a pasy nie są zapięte to nie ruszamy.
Każdy kierowca po części myśli też za innych, stara się przewidzieć zachowania, zachować ostrożność. Ale myślmy też za siebie bo ta chwila oszczędzona na zapinaniu pasów może mieć niezwykle przykre konsekwencje.
"Kiedyś to tych fotelików nie było i żyjecie, ale teraz wymyślacie głupoty..."
Jeśli głupotą jest większa świadomość i podnoszenie bezpieczeństwa ok- jestem głupia. Przy zakupie fotelika przede wszystkim zwracam uwagę na wyniki testów. Owszem, ja w foteliku nigdy nie jeździłam. Pasy trzeba było zapinać tylko, jak auto było w nie wyposażone na tylnej kanapie. I tak, żyję. Jeździłam z rodzicami na wakacje siedząc na stercie pościeli z głową dotykającą do sufitu. Wtedy to była norma, ba, była to niezła przygoda. I ciesze się, że nic poważniejszego na drodze nas nie spotkało, bo scenariusz byłby jeden. Jednak od tamtych czasów wiele się zmieniło. Jeździmy szybciej, dalej. Jest coraz więcej aut, coraz większy ruch, co za tym idzie-więcej wypadków. Dlatego nie rozumiem i nawet nie chce zrozumieć dlaczego jakikolwiek rodzic, ktokolwiek, chce przewieźć malucha "luzem", skaczącego po tylnej kanapie. Dziecko w przypadku nawet mocniejszego hamowania staje się po prostu żywym pociskiem. Czy tego chcemy dla naszych dzieci?
Popieram CAŁĄ SOBĄ!
OdpowiedzUsuń